Życiorys
| Leszek Żegalski - Jerzy Duda Gracz | | Leszek Żegalski | | Egzystencja według Maestra - Jarosław M. Daszkiewicz | Leszek ŻegalskiSzanowni Państwo! Pisanie o twórczości współczesnego artysty jest ze wszech miar sprawą kłopotliwą i delikatną. Pisać bowiem może sam artysta, krytyk sztuki lub kolega artysty i w każdym z tych trzech przypadków wyglądać to będzie jakoś niezgrabnie i dwuznacznie; zabrzmi fałszywie. Artysta pisząc sam o sobie, deklaruje swoje twórcze „confiteor”, ale przecież nikt nie uwierzy człowiekowi, który objaśnia ( „tłumaczy”) siebie i swoją sztukę. Krytyk napisze, dobrze lub źle, bo albo dostał zamówienie na tekst, albo rzeczywiście ceni lub nie cierpi twórczości artysty, co nie gwarantuje merytorycznie wartościowego tekstu z powodu emocji krytyka. Kolega artysty napisze mu tekst grzecznościowy i pozytywny, gdyż negatywną wypowiedź kolegi – artysta po prostu wyrzuci do kosza. Pozostają jeszcze wiersze, ale ten rodzaj komentowania dzieła malarskiego preferują ciotki i panienki, ja zaś nie jestem ani jednym ani drugim. Jestem natomiast byłym nauczycielem akademickim artysty o którym chcę powiedzieć parę słów, możemy tu więc nawet mówić o różnicy pokoleń, stanowiącej gwarancję bezstronności (co nie znaczy obiektywizmu) niniejszego tekstu. Leszek Żegalski, malarz, lider i przywódca ideowy artystycznej „Grupy Trzech” czyli „Tarcet Nadętego” zaistniał w polskiej sztuce połowy lat 80-tych, tuż po ukończeniu studiów-głośno, dynamicznie i bardzo kontrowersyjnie. (Dyplom Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w roku 198.., a już w roku 1988, na wielkiej prezentacji sztuki młodych; pierwszej po stanie wojennym w Polsce – Arsenał „88”, Leszek Żegalski został laureatem nagrody Grand Prix przyznanej mu przez międzynarodowe jury). Publiczność oglądająca jego dzieła natychmiast podzieliła się na gorących zwolenników i zajadłych wrogów, podobnie zareagowali krytycy, recenzenci i środowisko artystyczne. W ciągu kilku zaledwie lat, tych drugich zaczęło przybywać, bo Leszek Żegalski bardzo wyraźnie zasygnalizował trzy cechy, u nas niewybaczalne: 1. Ukształtowany, suwerenny indywidualizm i radykalną pogardę dla miejscowej awangardy, stanowiącej najczęściej zmęczoną drugorzędność trendów sztuki światowej.2. Jednoznacznie określone preferencje dla malarstwa tematycznego i figuratywnego, o bardzo polskim charakterze, połączone ze znakomitym warsztatem, znajomością rzemiosła oraz technologii malarskiej. 3. Przed jego obrazami gromadzą się tłumy publiczności reagujące namiętnie i żywo oraz chętne do ich kupowania, poszukujące tych obrazów na rynku. To wystarczy, aby życie twórcy stało się nieznośne i tak, jak mniemam, było w przypadku Leszka Żegalskiego, który wybrał sobie, jako miejsce pobytu i pracy Niemiecką Republikę Federalną, gdzie nie żyje mu się łatwiej niż w Polsce, ale z całą pewnością normalniej. Osobowość Leszka Żegalskiego była, moim zdaniem, ukształtowana „od zawsze” i to, co aktualnie kreuje, jest doskonaleniem i konsekwencją tej osobowości. Kiedy poznałem go, jako studenta w mojej „meister klasse” w Akademii Sztuk Pięknych, szybko zorientowałem się, że jego dalsze studia nie mają sensu i należałoby, wbrew przepisom, dać mu dyplom ukończenia Akademii – natychmiast. On był gotów! Mówiąc o rozwoju, konsekwencji czy doskonaleniu, mam na myśli przede wszystkim kwestie formalno-warsztatowe, a więc ów ścisły związek tego, co nazwałbym bezczelnie radykalną figuratywnością, połączoną z dążeniem do warsztatowej perfekcji. Fenomen Leszka Żegalskiego jest możliwy dzięki temu, że w sposób niezwykle arbitralny, a nawet arogancki, za to z żarliwą wiarą i autentyzmem odrzuca we współczesnej sztuce wszystko, co doprowadziło, jego zdaniem, do deprecjacji i upadku tych wartości, które przez wielu były życiodajnymi arteriami; artystycznym sacrum, zamienionym w ostatnich dziesięcioleciach na bełkot i debilizm w sztuce, czyli artystyczne profanum. W ślad za tą postawą następuje, bo musi-buntowniczy stosunek Leszka Żegalskiego, wobec polskich świętości, mitów i tradycji. Rezultat tych poczynań jest oczywisty. Z pozorów tradycyjna forma, z całą bezwzględnością i młodzieńczą nietolerancją, w istocie jest strzelającym arsenałem wycelowanym właśnie w tradycję, a ściślej mówiąc w patologiczny sposób jej przestrzegania, kultywowania i rozumienia. Nie ma w tych dziełach tematów zakazanych i niemożliwych. Mamy tu Jezusa Chrystusa i alkoholików, kurewki i zakonnice, towarzyszy partyjnych i kopulujące bydło, dygnitarzy kościelnych i golusieńkich młodzianków, punk-motocyklistów i chłopskie furmanki, beznadziejną, nieurodzajną i pijaną wieś oraz nie mniej pijane, brudne i śmierdzące miasto… Zdarzyło się, jeszcze za rządów komunistycznych w Polsce, że Leszek Żegalski, za swoje obrazy stawał pod zarzutem działalności wywrotowej, antysocjalistycznej, obrażającej Polskę Ludową; odmawiano mu sal wystawowych, zamykano przed nim drzwi urzędów. Rzadkie pokazy jego prac w Polsce dzisiaj - dowodzą, że obecnie, w nowej rzeczywistości byłby oskarżony o walkę z Rzeczpospolitą, Kościołem, Solidarnością i z pewnością nazwano by go anstysemitą, pederastą i agentem KGB. Obskurantyzm, fanatyzm i nietolerancja, przepojony pychą i głupotą, peryferyjny szowinizm nie może pozostać obojętny na bolesną rzeczywistość tych obrazów, które są wizerunkiem najwierniejszym tego świata, ale wizerunkiem nie mieszczącym się we wschodnio-europejskim sposobie zakłamywania faktów dla zachowania pozorów. Leszek Żegalski nie jest moralistą, sędzią, prokuratorem ani lekarzem, nie zamierza być nauczycielem narodu, ani jego wieszczem. On jest facetem, który nas budzi z narkozy, po przepitej nocy, ze słodkiego snu; z romantycznej i świętej samo niewiedzy, z narodowej megalomanii, z zakłamywanej historii i jeszcze bardziej zakłamywanego - dzisiaj. On jest Budzącym ze Złudzeń Diagnostą tyle, że robi to bez ceregieli, a nawet po chamsku, czasem „wali w mordę” – właśnie po to, aby budząc uświadamiać budzonemu kim jest, gdzie i w jakiej sytuacji się znajduje, czego my, Boże Miłosierny, tak bardzo nie znosimy, gdyż wolimy ponad wszystko przeżywać wciąż swoją urojoną i zmistyfikowaną wspaniałość. Oczywiście, można dyskutować, czy to, co robi Leszek Żegalski powinno obchodzić sztukę, ale będzie to dyskusja akademicka. Cała agresywność współczesnej sztuki, różnych jej stylistyk, odmian, mód i trendów potwierdza w pełni niemożność jej oddzielenia, od człowieka, od jego problemów i egzystencji. Z tym, że współczesna sztuka najczęściej robi to niechlujnie, nieudolnie, prymitywizując się (patrz: Neue Wilde etc.) i na różne sposoby dziczejąc. Co między nami mówiąc też jest znakiem czasu. Leszek Żegalski działa jednak odrębnie. Jak stwierdziliśmy wyżej jest w swojej sztuce drastyczny, budzący ze złudzeń, „walący w mordę”, ale on to robi z klasą, z elegancją zawodowca i nie wstydzi się swojego europejskiego rodowodu. Problem jednak w tym, że Europa i jej sztuka, coraz częściej zapiera się swojej europejskości i swojej kontynentalnej cywilizacji, chorując na różnie odwzajemnianą miłość raz do Ameryki, raz do Rosji, przypomina wtedy starą paryską kurwę usiłującą po angielsku z nowojorskim akcentem przekonać japońskiego turystę, że jest prawnuczką Stalina i tańczyła na Syberii hopaka. Ale to jest inny temat… Kwestie formalne sztuki Leszka Żegalskiego pominąłem, poświęcając im jedno zdanie, gdyż sądzę, że artysta traktuje je jako środek do celu, a nie cel sam w sobie. W związku z tym nie ma powodu ich rozważać, jako zbyt intymnych, aby się nimi z Państwem dzielić i jako zbyt mądrych, żeby je podsuwać Państwu do czytania. Doc. Jerzy Duda Gracz/ malarz/ Katowice, Kwiecień 1990.Leszek Michał Anioł Buonarotti Żegalski, zwany MAESTRO ŻEGALSKIUrodzony w 1959 roku na Śląsku Cieszyńskim. Rozpoczął studia na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, gdzie był uczniem Jerzego Dudy-Gracza. W 1982 roku przeniósł się na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, tam też otrzymał dyplom w 1984 roku. Razem z Januszem Szpytem i Piotrem Naliwajko tworzyli "Grupę Trzech", zwaną "Tercetem Nadętym". W 1988 r. Otrzymał Grand Prix Ogólnopolskiej Wystawy Młodej Plastyki "Arsenał 88". W tym samym roku wyjeżdża z kraju do Niemiec, gdzie przebywa przez następne lata. Okres ten był wypełniony intensywną pracą twórczą i wystawiennicza. Od 1990 roku jest członkiem Związku Malarzy Realistów - "Kunstlersonderbund in Deutschland. Realismus der Gegenwart" - organizacji malarzy figuratywnych o charakterze elitarnym. Od 2009 roku członek hrupy Apelles. Obecnie mieszka w Belgii i w Polsce. Uprawia malarstwo - sztalugowe, plafonowe, fresk. Brał udział w najważniejszych artystycznych wydarzeniach Europy - m.in. w Targach Sztuki BIAF w Barcelonie, w Targach Sztuki w Basel i corocznej wystawie malarstwa figuratywnego "Figuration Critique" w Grand Palais w Paryżu. Ponad 200 wystaw indywidualnych, wystaw "Tercetu Nadętego" i zbiorowych, w Niemczech, Holandii, Polsce, USA, Rosji, Frnqcji, Szwajcarii, Włoszech, Belgii, Anglii, Japoni i Kanady. Obrazy Żegalskiego znajdują się w zbiorach znanych kolekcjonerów niemieckich i szwajcarskich. Jest autorem śmiałych koncepcji współczesnego malarstwa plafonowego w starych pałacach i posiadłościach na terenie Francji, Szwjcarii, Niemiec i Włoch. EGZYSTENCJA WEDŁUG MAESTRAPo raz pierwszy zetknąłem się ze sztuką Leszka Michała Żegalskiego w połowie lat osiemdziesiątych. W szacownych Łazienkach Królewskich, w galerii zwanej Starą Kordegardą wystawiła swe prace malarskie w atmosferze skandalu obyczajowego i sensacji artystycznej, "Grupa Trzech", zwana też "Tercetem Nadętym", którą tworzyli obok L. M. Żegalskiego, Piotr Naliwajko i Janusz Szypt. Niekwestionowanym liderem tej grupy, w sensie założeń ideowych zawartych w rozlicznych manifestach, a także realizacji stricte artystycznych, był od początku Żegalski. To właśnie "Maestro" skupiał na sobie uwagę bezkompromisowością poglądów i śmiałością ikonograficznych rozwiązań. I choć grupa wystawiała potem przez długi czas razem, drogi jej członków powoli zaczynały się już rozchodzić. Jej lider wyjechał najpierw do Niemiec, aby następnie w Belgii próbować ułożyć swe artystyczne życie. Zanim do tego jednak doszło, pewnego upalnego sierpniowego dnia 1988 roku przed obrazem "Wartki Jelonek" (znanym później jako "Wypadek motocyklisty") w warszawskiej Hali Gwardii zatrzymało się na dłużej dwóch mężczyzn. Obaj byli członkami jury Ogólnopolskiej Wystawy Młodej Plastyki "Arsenał 88", którą zwiedziło ponad 100 tysięcy ludzi, co do dziś jest nie pobitym rekordem frekwencji na wystawach sztuk plastycznych w Polsce. Zachwyt jednego z nich nad sztuką Żegalskiego trwa do dnia obecnego i zaowocował długoletnią przyjaźnią obu artystów. Mowa oczywiście o Franciszku Starowieyskim. Tym drugim jurorem zaś był nie kto inny, jak sam Roman Opałka. To ich głosy głównie przesądziły, że jury "Arsenału 88" przyznało swe Grand Prix Leszkowi Michałowi Żegalskiemu. Taki był początek wielkiej kariery, pełnej wzlotów i upadków, sukcesów i okresów zwątpienia, głosów zachwytu, ale i oburzenia i zwykłej polskiej zawiści. L. M. Żegalski pozostał jednak cały czas sobą i konsekwentnie budował swe credo artystyczne, zarówno na Zachodzie, jak i w czasie częstych pobytów w Polsce. Co zatem jest takiego intrygującego w sztuce malarskiej Leszka M. Żegalskiego, że pozwala na upatrywanie w Nim jednego z najwybitniejszych polskich malarzy współczesnych? Najprościej byłoby powiedzieć, że jest łatwo rozpoznawalny na rynku sztuki, że ma swój podpis malarski, że można go określić, jak chcą Amerykanie, mianem "be like". To wszystko w sztuce jest bardzo ważne, bowiem tylko wielcy artyści są oryginalni a ich twórczość posiada walor uniwersum i jest przy tym niepowtarzalna. Na czym zatem konkretnie polega fenomen artystyczny Leszka M.. Żegalskiego? Pisząc o młodym malarstwie polskim i formułując nowe w nim tendencje, jedną z nich nazwałem "neorealizm egzystencjalny". Przewodnim motywem tego malarstwa jest ludzkie zmaganie się z losem. Reprezentanci tego nurtu (m.in. Piotr Naliwajko, Janusz Szpyt, Józef Panfil, Tadeusz Boruta, Józef Karkoszka, Kazimierz Kalkowski) nie rezygnując z dążności do wiernego odtwarzania rzeczywistości, odrzucając piękno formalne na rzecz odsłonięcia prawdy psychologicznej, wydobywając z otaczającego świata to, co w nim powszechne, na pierwszy plan wysuwają aspekt egzystencjalny. W tej sztuce, w jej jądrze, jest coś na kształt "słowiańskiej duszy", owego specyficznego wschodniego mistycyzmu, dostojewszczyzny - cierpienia i wzniosłości ukazanych bez patosu w realnym otaczającym świecie, z jego pięknem widzianym przez brud. "Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością" pisał Zygmunt Krasiński i te właśnie słowa oddają chyba najgłębiej sens malarstwa Leszka M. Żegalskiego, który obok wspomnianych wyżej malarzy jest czołowym przedstawicielem "neorealizmu egzystencjalne-go". To właśnie w Jego pracach najsilniej przekraczane są granice realności, uduchowiona jest materia. Pojawia się rys autobiograficzny, w zaskakujących i prowokujących zestawieniach personalnych. Artysta ten często sięga po cytaty z malarstwa historycznego, powołuje się na dawnych mistrzów, lawiruje między wielkimi stylami w sztuce. Kiedy przyglądam się obrazom "Maestra" z Jego ostatnich wystaw w Polsce, widzę, że właściwie niewiele się w obrazach Żegalskiego zmieniło. To, o czym pisałem powyżej, charakteryzowało Jego twórczość już dużo wcześniej. Dziś jest ona jeszcze bardziej dojrzała w sensie zarówno formalnym, jak ikonograficznym. Ten sam, łatwo rozpoznawalny styl nasączony jest jeszcze bardziej gorzką ironią. Pozostał jednak pełen wewnętrznego ciepła dystans wobec dramatu, którego nosicielami są bohaterowie Jego obrazów, budowanych nadal solidną konstrukcją planów i postaci. Ich powierzchnia ciągle urzeka zgaszonym kolorytem tła, ostrym i pewnym rysunkiem, skontrastowanymi smugami światła i cienia. Leszek Michał Żegalski od kilkunastu już lat mieszka w Niemczech i tam właśnie kontynuuje swą artystyczną działalność. Ostatnio przeniósł się jednak do Belgii, by tu z kolei próbować osiągnąć pełnię twórczego wyrazu. Tadeusz Kantor był mawiać, że by zostać artystą narodowym, wpierw trzeba zostać artystą międzynarodowym. Żegalski ma wszelkie kwalifikacje warsztatowe i wiarygodność ikonograficzną być już dziś malarzem na wskroś polskim, będąc jednocześnie rozumianym na Zachodzie. Wspomniany wcześniej Franciszek Starowieyski namawia od dłuższego już czasu "Maestra" na powrót do kraju na stałe. Widzi w Nim malarza wielkich realizacji plafonowych. Sugeruje też opracowanie artystyczne wielkiej ściany w Sejmie, realizacje wielkich płócien o narodowym charakterze. Wydaje się jednak, że L. M. Żegalski bardziej niż konstatacją Kantora czy namowami Starowieyskiego zdaje się na dziś przejmować chińską maksymą, która mówi, że artysta jest jak drzewo - korzeniami wyrasta z ojczystej ziemi, ale gałęziami obejmuje cały świat. Jego cała dotychczasowa sztuka w swej warstwie, zarówno ikonograficznej, jak i ikonologicznej, ma polskie, narodowe konotacje. Jednak jej przesłanie, ukryty sens, metafizyczny wymiar pozwala to wielkiej próby malarstwo smakować również w krajach na zachód od Łaby czy za Wielką Wodą. Życząc Leszkowi wielkiej międzynarodowej kariery, chciałbym też częściej móc oglądać jego głęboko ludzkie, świetnie opracowane formalnie i po prostu piękne malarstwo, w salonach i galeriach sztuki nad Wisłą. /Jarosław M. Daszkiewicz (Warszawa, październik 2000)/ |
WYSTAWY2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
2006
2005
2004
2003
2002
2001
2000
1999
1998
1997
1996
1995
1994
1993
1992
1991
1990
1989
1988
1987
1986
1985
1984
1983
|